Friday, 10 May 2013

My May (delicious) trip



Od czasu do czasu piszę tu o moich różnych uzależnieniach, dziwactwach i tak dalej..., ale dziś muszę użyć mocniejszego słowa - ten post będzie o mojej "jedzeniowej perwersji " ;) 
Zakładam, że każda normalna osoba, odwiedzając jakieś nowe miejsce, zachwyca się widokami, otoczeniem, zwiedza zabytki, ewentualnie po prostu odpoczywa... ale nie ja! Od razu po przyjeździe ruszam poszukiwać nowych wrażeń... smakowych. Czyli po prostu odwiedzam wszystkie okoliczne targi, małe sklepy, bazarki, napawam się widokiem lokalnych produktów, robię wszystkiemu zdjęcia z każdej strony, a kiedy już przeszukam i przeanalizuje nowy teren, przychodzi czas na zakupy. Wszakże samym widokiem smaku nie poznam! Przez cały wyjazd próbuję nowych smaków, porównuję, zapamiętuję. Oczywiście nie wałęsam się tylko i wyłącznie po sklepach spożywczych. Dla każdego smakosza czas święty to czas spędzony w lokalnych restauracjach. To taka świątynia nowych smaków, zapachów, kolorów... prawdziwy raj dla takich "jedzeniowych szaleńców" jak ja ;) 

From time to time I write here about my different addictions, bizarre habits and so on..., but today I have to use a much stronger word - this post is about my 'eating perversion' ;)
I suppose, that every normal person, who visits a new place, raves over beautiful sights, surroundings, goes sightseeing or is simply relaxing... but not me, I'm afraid! Just after having arrived to a new place I start looking for new adventures (but most of all these gustatory ones ;)) Actually it means I'm just visiting all the markets, corner shops, fairs nearby, feasting my eyes on local products, taking photos of everything from every angle and once I examine the whole site in a very detailed way, then it's high time to do the shopping! It's obvious that without trying you aren't able to experience the real, pure taste. During the whole trip I'm tasting brand new, exciting flavours, comparing them and trying to bear them in mind. To be sure I'm not poking around only grocery stores. For every real gourmet the time in local restaurants is simply holy. They are such temples with flavours, scents, colours... the true paradise for such an 'eating freak' like me ;)   

Von Zeit zu Zeit schreibe ich hier über meine verschiedenen Abhängigkeiten, eigenartigen Gewohnheiten und so weiter..., aber heute muss ich ein stärkeres Wort benutzen - heutige Notiz ist über meine 'Essensabartigkeit' ;)
Ich nehme an, dass jede normale Person, wenn sie einen neuen Ort besucht, begeistert sich für Aussichten, die Umgebung, besichtigt Sehenswürdigkeiten, eventuell entspannt sich einfach... aber ich nicht! Sobald ich mein Reiseziel erreiche, mache ich mich auf den, nach neuen Geschmacksempfindungen. Das bedeutet, dass ich einfach alle einheimischen Märkte, Lädchen, Supermärkte besuche, mich am Anblick von regionalen Produkten weide, allem Fotos aus jeder Seite mache... und wenn ich schon ganz und gar das ganze Gebiet durchsuche, ist es die höchste Zeit Einkäufe zu machen. Es ist doch klar, ohne probieren kann man den Geschmack nicht erfahren. Während meiner ganzen Reise versuche ich neue Geschmäcke, vergleiche sie und behalte. Natürlich treibe ich mich nicht nur auf den Lebensmittelgeschäften herum. Für jeden Feinschmecker ist die Zeit in lokalen Restaurants heilig. Das ist eine Art Tempel von neuen Geschmäcken, Gerüchen, Farben... ein Paradies für einen solchen 'Essenfreak' wie ich ;) 


A nice beginning of my (delicious) trip - Klagenfurt ;)


This Ferrari was simply stalking me the whole evening... it couldn't have been by chance ;)

Następnie przyszedł czas na Włochy, czyli moje podniebienie przybyło do raju! ;) Moje toskańskie podróże opisywałam już w zeszłe wakacje (Mediolan, Grado, Grado2, Marina Di Grosseto), a dziś serwuje Wam jeszcze większą dawkę różnorakich morskich potworów, ryb, sałatek, warzyw, owoców... Ze zdjęć wynika, że właściwie cały pobyt spędziłam tylko i wyłącznie na jedzeniu i w sumie jest w tym trochę prawdy, taki już przecież los "smakoszy" ;)

Next it is time for Italy, well... my palate is getting into paradise! ;) I have described my previous Tuscan travels during last summer (Milan, Grado, Grado2Marina Di Grosseto), and today I'm serving you again even a bigger ration of different kind of fish, seafood, salads, vegetables, fruit... It can come from my photos that during my whole stay I kept eating only, in fact you can find a kernel of true there, but you know, this is just the gourmet's fate ;)

Ostatnio zaczęła fascynować mnie historia różnych potraw, smaków... jak warunki klimatyczne kształtowały kuchnie poszczególnych krajów. Trzeba przyznać, że Włosi to prawdziwi szczęściarze, w tamtejszym klimacie można hodować prawie wszystko. Dojrzewające na słońcu warzywa i owoce smakują nieziemsko, a oliwki to prawdziwe płynne złoto dla Włochów, którzy są przekonani, że to właśnie dzięki nim pozostają wiecznie zdrowi i piękni. Sery to jeszcze kolejna sprawa, sposób konserwacji mleka, który na zawsze odmienił historię smaku. Włosi są mistrzami w produkcji serów miękkich (Mozzarela, Gorgonzola, Ricotta, Mascarpone), ale w miarę jak jedziemy na północ, a górzyste tereny zbliżają się (gdzie okres wegetacji się skraca) pojawiają się sery twarde, długo dojrzewające (Grana Padano, Parmezan, Fontina). Trudno sobie dziś wyobrazić kuchnię włoską bez pomidorów, jednak był taki czas kiedy Włosi jedli spaghetti bez sosu pomidorowego (to musiały być straszne czasy)! Pomidor wywodzi się bowiem z Ameryki Południowej (dokładnie z Peru) i dotarł do Europy dopiero po tym, jak Krzysztof Kolumb odkrył Nowy Świat. Potem musiał przejść jeszcze długą drogę zanim przestał być uważany za trujący pokarm diabła. Wreszcie wszyscy pokochali pomidora, no bo jak mu się w końcu oprzeć...;)

Lately I've been interesting in the history of flavours, dishes...and how the climate conditions were shaping the cuisine of a particular country. I assume you will agree with me that Italians are such lucky people that they can grow nearly everything. Fruit and vegetables ripening in the sun taste absolutely delicious and olives are a real, liquid gold for the Italian, who are more than convinced that it is thanks to them the Italian men (and mainly women ;)) stay healthy and beautiful for long. Cheese this is entirely another story, the way of milk maintenance, which has changed the history of taste for good. Italians are masters in producing soft cheeses (Mozzarela, Gorgonzola, Ricotta, Mascarpone) but when the North of Italy is approaching, the mountainous areas, where the growing season shortens, then hard, long-maturing cheeses appear (Grana Padano, Parmezan, Fontina). You can't imagine the Italian cuisine without tomatoes however there was such a time (a hard one)! A tomato comes from South America (from Peru to be exact) and it arrived in Europe when the New World was discovered by Christopher Columbus. Then it did work its way to European tables. Before it used to be treated as a poisonous food of the devil. Eventually everybody fell in love with a tomato, there was no one strong enough to resist this temptation, the taste of tomato is purely overwhelming, isn't it? ;) 

If you fell like tasting really good ice creams go to Italy, only ‘gelato’, trust me (this is one and only Italian word I can pronounce in Italian correctly ;p) 

As a true olive addict I had to arrange 'a little session'  under olive trees ;)

Thank you my dear sweat kitty for striking a pose fully professionally ;)

The Italian pizza this is a proper subject for a scientific thesis. Being inspired by my Italian trip I made my mind to have some fun with making and baking pizza. I got convinced that preparing the ideal, thin dough is a tough nut to crack. I do hope that pretty soon I will be capable of creating a pizza worth showing you My Dear Followers, I love you! ;) 

A na zakończenie mojej krótkiej majówki przyszedł czas na Wiedeń. Na blogu pojawiał się już wielokrotnie (wakacyjny, świąteczny, idealny). Podczas tego wyjazdu próbowałam spojrzeć na Wiedeń z trochę innej perspektywy. Zamiast na pięknych, starych budynkach, tym blasku, złocie... skupiłam się przede wszystkim na codzienności Wiedeńczyków, normalnych ludziach i ich serdecznym uśmiechu ;)

And finishing my wonderful May trip, to make it even more fabulous, I visited Wien. It was the main hero of some previous posts (a holiday one, a christmas one, an ideal one). However during this very stay I decided to look at my beloved city differently. Instead of fixing on old, beautiful buildings covered with gold and glow I have chosen to get to know everyday of Viennese, ordinary people and their friendly and welcoming smile ;)   

A wracając jeszcze do mojej obsesji na temat jedzenia, chciałabym napisać parę słów o przesławnych, wiedeńskich kawiarniach. Chociaż Wiedeń nie jest stolicą kawy to na pewno jest wszelkich kawiarni ( w których można delektować się jedną filiżanką kawy przez kilka godzin i nikogo to nie dziwi). Kawiarnia jest na każdym rogu i zwykle jest wypchana aż po brzegi. Dawniej były to miejsca spotkań uczonych, filozofów, ludzi polityki, artystów... kawa pobudzała mózg do interesujących rozmów. Także młody Adolf Hitler (jak pisze "Café Central Treasury") odwiedzał znaną Café Central próbując sprzedać swoje obrazy. Nikt ich nie chciał kupić. Zastanawiam się co by było gdyby jednak był na nie popyt, może współczesny świat wyglądałaby zupełnie inaczej... 

And coming back do my eating obsession, I would like to write some words about famous and fabulous Viennese cafes. Although Vienna hasn't got a reputation of the coffee centre for sure it is a capitol of coffee-houses, so numerous and amazing (where you can enjoy one small cup of coffee sitting at a wooden, curved table all day long and it is nothing special). You can find a cafe actually on every street, at each angle and it is still over-capacitated. Once upon a time it used to be full of scholars, philosophers, politicians and last but not least artists... the coffee inspired their minds. Even young Adolf Hitler (as it is written in 'Café Central Treasury') kept visiting cafes, one after another, trying to sell some of his works, paintings to be exact. No one wanted to buy them. Sometimes I wonder what would happen if he had sold some of them, at least one! Maybe the contemporary world would be completely different... 

Photos: Oleszka, Mamulka 
Place: Klagenfurt, Bibione, Vienna 

22 comments:

  1. Przepięknie wyglądałaś na każdym zdjęciu, ale jedzonko to dopiero rarytas! :P

    ReplyDelete
  2. Wow ale tam pięknie, cudowne zdjęcia, jak z magazynu <3 A jedzenie mniam aż zrobiłam się głodna.

    Obserwuję i zapraszam do siebie
    http://www.kasiakoniakowska.blogspot.com/

    ReplyDelete
  3. suuuuuper blog !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!: )

    ReplyDelete
  4. ale pyszności:)
    cudownie wyglądasz w kwiatowej sukience<3

    ReplyDelete
  5. Przepiękne zdjęcia i bardzo apetyczne :)

    ReplyDelete
  6. Zazdroszczę wrażeń :) zdecydowanie również kocham dobrze zjeść!

    ReplyDelete
  7. So many amazing pictures!
    http://namelessfashionblog.blogspot.it/
    http://www.facebook.com/NamelessFashionBlog

    ReplyDelete
  8. Beautiful photos and post!!!
    Have a good week!! and my g+ for you!!!:)))

    Besos, desde España, Marcela♥

    ReplyDelete
  9. Uwielbiam Twój apetyczny sposób opowiadania. Masz w sobie tyle pasji :)

    ReplyDelete
  10. co sądzisz o książce '' pachnidło"?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mam duży sentyment do Tej książki, bo to była taka moja pierwsza "dorosła" lektura, czytałam ją w szkole podstawowej :) Pamiętam, że wywarła na mnie naprawdę duże wrażenie. Jest to książka na pewno wyjątkowa, bo wszystko opisane jest z pespektywy zapachu i trzeba przyznać, żę czytając "Pachnidło" te wszystkie zapachy można poczuć. Wszystko opisane jest bardzo realistycznie, nierzadko odpychająco, ale prawdziwie, już w pierwszym zdaniu dowiadujemy się, że Paryż śmierdział... Mi książka bardzo przypadła do gustu, jest na pewno inna od wszystkich.

      Delete
  11. kiedy jakiś konkurs?

    ReplyDelete
    Replies
    1. W sumie nie zastanawiałam się nad żadnym..., ale jak wpadnie mi do głowy jakiś fajny pomysł to na pewno spróbuję coś zrobić ;)

      Delete
  12. ale zazdroszczę ! piękny post , cudowne foty ...i rewelacyjne jedzenie :P pizza z rukolą <3 !

    pozdrawiam serdecznie !

    ReplyDelete
  13. wow! ale piękne zdjęcia! :)

    ReplyDelete
  14. Jedzeniowa podróż to jedna z lepszych podróży!

    ReplyDelete
  15. jejkuu, ale mi na wszystko ochoty narobiłaś! mniam! super blog, zapraszam do siebie :)

    ReplyDelete

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...