Thursday 30 August 2012

Nowe logo


Czas na małe zmiany ;)

Chociaż uważamy, że nasz nagłówek był uroczy w swojej prostocie i oszczędnym stylu to zapragnełyśmy jednak czegoś nowego :) Przedstawiamy Wam dwa projekty nagłówków. Mamy duży problem z podjęciem decyzji. Dlatego prosimy Was o pomoc ;) Możecie wyrazić swoją opinię w komentarzach, a my podliczymy głosy i nowy, wybrany przez Was nagłówek pojawi się już 2.09 :)

Asia i Oleszka

1. 


2.




fotograf:
 Asia/Paweł

wykonanie: Asia
miejsce: Soho factory 

Sunday 26 August 2012

Kierunek: Austria (Wiedeń)


Wiedeń - miasto, które odwiedziłam wiele razy, ale ciągle nie mam go dość. Wciąż mnie zaskakuje i zachwyca. Po prostu je kocham :) Oto kilka powodów dlaczego:
Po pierwsze za ten niesamowity klimat "wiedeńskości", który inspirował i nadal inspiruje wielu artystów. Zresztą czym Wiedeń byłby bez sztuki, bez swoich klasyków, bez Gustava Klimta. To miasto z bogatą historią, w którym stare idealnie współgra z nowym. Ciągle jest stolicą kultury, z jednym z największych kompleksów muzealnych (MuseumsQuartier) i nieustającymi wydarzeniami kulturalnymi. Na przykład każdego lata ogromny plac przed ratuszem zamienia się w miejsce spotkań fanów oper, operetek, koncertów czy filmów. Co wieczór na ogromnym ekranie wyświetlany jest znakomity program, oczywiście także z ucztą dla podniebienia ;)


Chociaż moim zdaniem ta owa "wiedeńskość" jest najbardziej wyczuwalna przed świętami, kiedy miasto zapełnia się bożonarodzeniowymi bazarkami (Weihnachtsmärkte) i całe lśni przyozdobione nieziemskimi dekoracjami. Nikt nie popada (w tak dobrze nam znaną) gorączkę przedświąteczną...w Wiedniu każdy po prostu cieszy się na nadchodzące święta, celebruje ten czas spotykając się z przyjaciółmi na Weihnachtsmärktach, pijąc grzane wino, ciesząc się chwilą.





Po drugie za nieziemskie jedzenie. Kiedy czas świąteczny mija Wiedeńczycy spotykają się w...jakby to ująć...kanapkowniach? W każdym razie chodzi o miejsce, w którym można zjeść przepyszne małe kanapeczki (w najróżniejszych smakach) w towarzystwie wina lub szampana, najbardziej znana sieć to "Trześniewski" (założył ją Polak, Wiedeńczycy nie potrafią wymówić jego nazwiska ;)). A jak nie ma się ochoty na kanapki to zawsze można się wybrać na Naschmarkt - ogromny targ, na którym można kupić owoce, przyprawy czy ryby z całego świata! Zresztą nie tylko kupić, wszystko można od razu przyrządzić i zjeść na miejscu. Powszechnym widokiem na tym targu są Wiedeńczycy delektujący się ostrygami popijanymi szampanem! ;)






Skoro Wiedeń to nie mogę także nie wspomnieć o wszechobecnych kawiarniach, w których wybór różnych rodzajów kaw jest po prostu nieograniczony! Nieodłącznym dodatkiem do kawy jest oczywiście coś słodkiego - na przykład Sachertorte, który jest nieziemski, ale z doświadczenia wiem, że może się znudzić (po paru tortach przywiezionych do Warszawy mam już go naprawdę dość ;)).

Wiener Schnitzel wszyscy znają, ale ja na obiad wybieram się na moje ukochane owoce morza do małej restauracji z kuchnią dalmacką. Na początek dostaniemy oczywiście pachnące pieczywo (wspomniałam już, że w Wiedniu są jedne z najlepszych piekarni na świecie? ;)) w towarzystwie oliwy i przepysznych oliwek. Potem już rozkoszujemy się cudownymi darami morza, ja wybrałam dalmatyńskie kalmary z czarnym risotto (czyli z atramentem z ośmiornicy).


Zdałam sobie sprawę, że piszę głównie o jedzeniu, ale naprawdę muszę opisać jeszcze jedno miejsce - dla mnie istny raj. Jest to Julius Meinl am Graben czyli najlepsze delikatesy na świecie. Można tam znaleźć dosłownie wszystko, samych serów jest tam ponad 400 rodzajów! Mogłabym tam spędzić całe życie, ale i tak bym wszystkiego nie spróbowała ;) Ale ten raj nie ogranicza się tylko do delikatesów, jest tam także kawiarnia, cukiernia, bar sushi i jedna z najlepszych restauracji w całej Austrii - szkoda, że nie można tam zamieszkać...

Jest jeszcze wiele powodów za które uwielbiam Wiedeń, ale stwierdziłam, że mogłabym tak pisać bez końca (a tekst i tak jest już dość długi ;)), więc na razie kończę mój wywód. 
Ale obiecuję, że wrócę jeszcze z moim Wiedniem przed świętami :)



Spódnica – Twelve by Twelve, bluzka – H&M, sweterek - Intimissimi


fotograf:Oleszka/Z.

Friday 24 August 2012

Kierunek: Włochy (Grado) part 2

Znowu to samo miasteczko, ale trochę inne widoki - zostawiłam kręte uliczki z poprzedniego posta na rzecz słonecznej plaży i morza ;)
Leniuchując kolejny dzień na plaży przyszedł mi do głowy pomysł aby choć na jeden dzień stać się prawdziwą Włoszką ;) Niestety nie podołałam temu wyzwaniu...dlaczego? O ile włoskie jedzenie jest niezaprzeczalnie boskie to pory stołowania się są chyba jednak nie dla mnie. Typowy Włoch, po obfitym ucztowaniu do późna w nocy, rano zadowala się jedynie mocnym espresso lub ewentualnie cappuccino z jakimś małym, słodkim ciasteczkiem. Dopiero przed południem zaczyna doskwierać mu mały głód, wtedy przychodzi czas na kawałek pizzy, kanapkę czy rogalik. A potem, no cóż...trzeba zbierać siły na celebrowanie długo w noc kolacji, więc pozostaje tylko niezliczona ilość wizyt w lodziarni. Zresztą gdy słońce nie daje wytchnienia lody są chyba najlepszym rozwiązaniem :) Opustoszałe uliczki zapełniają się dopiero kiedy słońce jest już nisko na niebie, wtedy miasteczko zaczyna tętnić życiem, otwierają się małe sklepiki, a z restauracji zaczynają wydobywać się nieziemskie zapachy. Kiedy ja już zasypiam ucztowanie trwa w najlepsze... Nie zostałam prawdziwą Włoszką, po paru dniach się poddałam. Pozostałam nudną entuzjastką zdrowego trybu życia, uwielbiającą swoje sześć małych posiłków co trzy godziny ;)




Pewien ptak też załapał się na małą sesję :)



Grilowane warzywa - genialny w swej prostocie dodatek do ryb :)





fotograf:Oleszka/Z.

Wednesday 22 August 2012

Kierunek: Włochy (Grado)

Kolejne nadmorskie miasteczko, inne od poprzednich, ale także znalazło miejsce w moim sercu :) Dalej jest to cudowne włoskie miasteczko ze wspaniałym jedzeniem, nieziemskimi lodami, uroczymi uliczkami..., ale jednak czymś się wyróżnia.  Przez lata ta część Włoch była częścia Cesarstwa Austriackiego. Co wynikło ze spotkania tych dwóch kultur? Według mnie to małe miasteczko nabrało jakby to powiedzieć... klasy? Nie chodzi mi o to, że prawdziwe włoskie miasto jest jej pozbawione, wręcz przeciwnie! Dla mnie po prostu typowo włoski jest lekki chaos (zresztą bardzo uroczy ;)), a w Grado wszystko toczy się spokojniej, wszystko jest bardziej uporządkowane, zorganizowanie... to miasteczko, które łączy austriacki ład i elegancję z włoskim temperamentem ;) 



Wszystkie morskie stwory na jednym talerzu ;)
Jedna z moich ulubionych ryb czyli nieziemski tuńczyk :)




 Kolejna crema katalana...to już początek uzależnienia ;)


fotograf:Oleszka/Z.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...