Wednesday 20 August 2014

Everybody deserves the second chance; everything, as well

I don't know if anyone remembers that this blog was supposed to be about fashion. I am reminding you about that very fact because looking at some previous posts... you can probably be given an opposite impression.

Nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta, ale ten blog miał być o modzie. Tak tylko przypominam, bo patrząc parę.. paręnaście postów wstecz można chyba odnieść inne wrażenie. 

All in all I've been externalising on my blog for so many times that I assume that another sob story shouldn't surprise anyone.
Yes, we've crossed swords with each other. Me and fashion. When? Almost a year ago insult of injury was added. Who is to blame and for what reasons? For various ones, these more or less trivial. But probably the main cause was my resentment, because in the majority of cases exploring a particular issue brings greater and deeper understanding, sometimes you even happen to get a glow of satisfaction, but in my very case fashion was becoming bigger and bigger disappointment.

W sumie moje uzewnętrznianie się na blogu objawia się w coraz większym nasileniu, więc kolejna łzawa historia nie powinna być dla nikogo zaskoczeniem. 
Tak, pokłóciłyśmy się. Ja i moda. Kiedy? Prawie rok temu czara goryczy przelała się.  Z czyjej winy, z jakich powodów? Z różnorakich, tych bardziej i mniej błahych. Jednak chyba główną przyczyną było moje rozżalenie, bo o ile w większości przypadków zgłębianie jakiegoś tematu przynosi większe zrozumienie, może nawet satysfakcję, o tyle w miarę upływu czasu moda stawała się dla mnie coraz większym rozczarowaniem. 


I like beauty. Such a moving confession, everyone does like. However, it means for everybody something else. Since my early childhood I've been sounded by countless amount of books concerning art and beauty in various contexts. On many occasions I've been given various albums with paintings or photographs. And always the same theme has cough my attention, namely - a woman. Every different, non-ideal, but interesting in her own way, according to me each expressed the beauty in a pure form.

Lubię piękno. Też wyznanie, każdy lubi. Jednak dla każdego znaczy ono co innego. Od małego byłam otoczona niezliczoną ilością książek poświęconych sztuce i pięknu. Na przeróżne okazje dostawałam rozmaite albumy z obrazami czy fotografiami. I zawsze moją uwagę przykuwał ten sam motyw - kobieta. Wszystkie inne, nieidealne, ale interesujące na swój sposób, każda wyrażała dla mnie piękno w czystej postaci. 

And I stick to this very beauty definition till now. Fashion was just the next step, because where else than in this world of vanity I could have found more beauty? If you still don't fully understand my definition of beauty, let me explain it to you shortly. It's not just a woman on her own, but her overall image. Fashion was for me a kind of art that glorifies women and put her on a pedestal. So I stepped into this mysterious world of fashion and .. yes indeed - there was a lot of beauty, but beauty which overeats pretty quickly. Because there the moment comes when a form is not sufficient any longer and you just want more. Fashion as the product can be wrapped really in a very fine, impressive way. Let us admire the package then. 

I ta definicja piękna została mi do dziś. Moda była po prostu kolejnym etapem, bo gdzie indziej niż w tym świecie próżności mogłam znaleźć więcej piękna? Jeśli ktoś nie do końca rozumie mojego sposobu pojmowania piękna to już wyjaśniam. Nie chodzi tylko o kobietę samą w sobie, ale jej całościowy wizerunek. Moda była dla mnie czymś w rodzaju sztuki, która gloryfikuje i stawia na piedestale właśnie kobietę. Tak więc wkroczyłam w tę tajemniczą krainę jaką jest moda i... tak owszem - piękna tam było co niemiara, ale piękna, które niestety bardzo szybko się przejada. Bo przychodzi taki moment kiedy forma przestaje wystarczać i chce się czegoś więcej. A moda jako produkt daje się świetnie opakować. Podziwiajmy więc opakowanie.

skirt - poprostu? (label says so), top - Forever21, shoes - Benetton, bracelet - Swarovski
However, I have to emphasise that fashion didn't meet my expectations, not because it is disappointing itself. I would never dare to say so. Unfortunately, I have a tendency to idealise various things and set (myself, other people, everything ...) too high standards. Therefore fashion conceived by me as a kind of sublime art had no right to defend. 

Jednak muszę podkreślić, że moda nie spełniła moich oczekiwań nie dlatego, bo sama w sobie jest rozczarowująca. Tego nigdy nie odważyłabym się stwierdzić. Mam niestety skłonność do idealizowania różnych rzeczy i stawiania (sobie, innym, wszystkiemu...) zbyt wysokich wymagań. Dlatego moda pojmowana przeze mnie jako rodzaj wzniosłej sztuki nie miała prawa się obronić. 

But back to my argument. I had two choices: turn away from fashion forever or try to rediscover it. I've chosen the second option and I do hope I will not regret it (at least too soon). I've decided to be a part of this shallow, vain however so colourful and much promising world of fashion (because I perceive it in that way) but still and only on my terms.

Wracając jednak do mojej kłótni. Miałam dwa wyjścia: już na zawsze porzucić modę lub spróbować odkryć ją na nowo. Wybrałam drugą opcję i mam nadzieję, że nie będę żałować. Zdecydowałam, że chcę być częścią tego pustego, próżnego lecz jakże barwnego świata (bo tak go jednakowoż postrzegam), ale jednak na moich warunkach.


I don't want to write too much today because I know perfectly well that if I develop a topic, the post will get naughtily too long. There are many (too many) fashion topics that are close to my heart (I would prefer them to be less numerous, I would sleep more calmly at least ;)). Therefore, next posts will be more specific and substantive. Today I only let you know that we (me and fashion) gave ourselves a second chance and we are on speaking terms. 

Nie chcę się dzisiaj rozpisywać, bo wiem, że jak już rozwinę jakiś wątek to post zrobi się nieprzyzwoicie długi. A tematów modowych, które leżą mi na sercu jest zdecydowanie za dużo (naprawdę wolałabym, żeby było ich mniej, przynajmniej spałabym spokojniej ;)). Dlatego w kolejnych postach będzie bardziej konkretnie i merytorycznie. Dziś tylko daję znać, że ja i moda dałyśmy sobie drugą szansę. 

shorts, blazer - Pinko, top - American Apparel, bracelet - Swarovski 
Photos: Asia
Place: An old gas board, Warsaw

Friday 30 May 2014

Why am I a hypocrite and I don't want to be one any more

People from my close friend circle know perfectly well that I have got some strict rules. The rules I follow are unbreakable, please believe me ;) In certain situations, such a blind clinging to the rules is just silly and irritating but this is my philosophy of life and I'm not going to change it. However, for some time I feel like an awful hypocrite and I want to be one no longer. Let this post be my final settlement with my not always too obedient and totally politically correct behaviour. 

Osoby, które znają mnie bliżej wiedzą, że mam zasady. Zasady, których nigdy nie łamię. W niektórych sytuacjach to kurczowe trzymanie się przyjętych zasad jest wręcz głupie i irytujące, ale taką mam już filozofię i na razie nie zanosi się na zmiany. Jednak od jakiegoś czasu czuję się wstrętną hipokrytką i już dłużej być nią nie chcę. Niech ten post będzie rozliczeniem z moim nie zawsze najgrzeczniejszym i całkowicie politycznie poprawnym życiem. 

I was writing about my food philosophy and eating habits in a very comprehensive post almost exactly a year ago and now it is pretty hard for me to summarise it in just a couple of sentences. Of course you can say that it is only a healthy way of eating, but this statement is in no way exhaustive, it is only a kind of a pretext to reflect on this issue more profoundly. One proper diet does not exist, everyone should find their own way, and I don't deny any. My way of eating was influenced by many various factors: different people, situations, travels... It seems to me that at this point I'm very aware of my system, I know what it really needs and what it expects from me. We understand each other pretty well, get on and most of all we are able to listen to each other.

O swojej filozofii jedzenia pisałam prawie dokładnie rok temu w baaardzo obszernym poście i teraz trochę trudno jest mi ją streścić w tylko paru zdaniach. Bo oczywiście można napisać, że jest to po prostu zdrowy sposób odżywiania, ale to stwierdzenie w żaden sposób nie wyczerpuje tematu, jest jedynie pewnego rodzaju pretekstem do zastanowienia się, poszukania głębiej. Nie ma jedynej właściwej diety, każdy powinien znaleźć swoją drogę, a ja żadnej nie neguję. Na moją filozofię jedzenia miało wpływ wiele czynników: różni ludzie, sytuacje, podróże... Wydaje mi się, że w tym momencie jestem bardzo świadoma swojego organizmu, wiem czego potrzebuje oraz czego ode mnie oczekuje. Rozumiemy się dobrze i co najważniejsze potrafimy siebie słuchać. 

But why do I feel like a hypocrite? I do love cooking, but looking at happy people with my dishes gives even more pleasure. But unfortunately here I often cut corners because while cooking for myself I always put in first place the value and healthiness of food, but preparing every single dish for my friends and guests I'm focused primarily on taste, using PROHIBITED products. And of course you can say that I'm exaggerating, because actually I've never sink to the level of using of ready-products, and using sugar or white flour is not a crime after all however it depends for whom). But still, I feel that my dealing was not quite right. It was a betrayal of my own beliefs. I've always wanted to promote healthy eating habits and prove that if you want to change your diet you don't need to give up the pleasure of eating. But I've disappointed, especially myself.

Jednak dlaczego czuję się hipokrytką? Uwielbiam gotować, ale jeszcze większą przyjemność sprawia mi dawanie poprzez moje potrawy radości innym. I niestety tu zazwyczaj szłam na skróty, bo o ile gotując dla siebie zawsze stawiam na pierwszym miejscu wartościowość i zdrowotność danej potrawy, o tyle przygotowując jakieś danie dla znajomych skupiałam się przede wszystkim na smaku, wykorzystując przy tym produkty ZAKAZANE. I oczywiście można powiedzieć, że przesadzam, bo w końcu nigdy nie zniżyłam się do poziomu korzystania z produktów gotowych, a używanie cukru czy białej mąki przecież nie jest przestępstwem. Ale jednak czuję, że moje postępowanie nie było do końca w porządku. Było zdradą własnych poglądów. Zawsze chciałam propagować zdrowe nawyki żywieniowe, pokazywać, że zmieniając swoją dietę nie trzeba wcale rezygnować z przyjemności jedzenia. A jednak zawiodłam, przede wszystkim siebie. 

I do not want to cook playing a double game anymore. Since this very moment I will share the recipes I find not only tasty, but also valuable. Don't worry, I'm not going to lurch from one extreme to another, sometimes I'm also planning to publish some various 'sinful' recipes ;) But since now I shall not cut corners, at last then the satisfaction is much bigger.
For a good start these are three little modified by myself recipes from a very tasty (visually as well) application 'Whole Pantry'. I'm recommending them to you from the very deep of my heart. The solemn dinner of my Mother in her very day was a tremendous success :)

Nie chcę już tak dłużej gotować na dwa fronty. Od tego momentu będę się z Wami dzielić przepisami, które naprawdę uważam nie tylko za smaczne, ale i wartościowe. Bez obaw, nie zamierzam popadać w żadne skrajności, planuję także czasem publikować różne 'grzeszne' przepisy ;) Ale od tej pory nie będę już iść na łatwiznę, w końcu wtedy satysfakcja jest dużo większa. 
A oto na dobry początek trzy trochę zmodyfikowane przeze mnie przepisy z bardzo smacznej (także wizualnie) aplikacji 'Whole Pantry'. Z czystym sercem mogę je polecić pod każdym względem. Uroczysta kolacja mojej Mamy w dniu jej święta była bardzo udana :)

Macadamia & Caramel Cheesecake

Crust/ Spód 
150 grams sunflower seeds/ 150 gram nasion słonecznika
115 grams shredded coconut/ 115 gram wiórków kokosowych
60 mL honey/ 60 mL miodu
1 tablespoonful coconut oil/ 1 łyżka oleju kokosowego
1 pinch of sea salt/ szczypta soli morskiej

Grind the sunflower seeds and coconut in a blender. Add remaining ingredients and mix them gently together until mixture is coated and comes together. Flatten mixture out into an even base of a 20cm form tin. Store in fridge whilst making the filling. // Mielimy nasiona słonecznika razem z wiórkami kokosowymi w blenderze. Dodajemy pozostałe składniki i miksujemy całość na gładką masę. Rozprowadzamy masę na dnie 20cm formy do ciasta tworząc spód naszego orzechowego sernika. 

Filling/ Nadzienie: 
240 mL coconut cream/ 240 mL mleczka kokosowego
125 grams macadamia nuts/ 125 gram orzechów makadamia 
100 grams hazelnuts/ 100 gram orzechów laskowych 
120 mL coconut oil/ 120 mL oleju kokosowego
60 mL honey/ 60 mL miodu
vanilla bean/ laska wanilii 
1 lemon, juice/ sok z 1 cytryny

In a blender, add the ingredients and blend until creamy texture is achieved. Pour filling on a top of crust, place in fridge whilst making the caramel. // Używając blendera miksujemy wszystkie składniki do uzyskania gładkiej, kremowego masy. Wylewamy masę na gotowy spód ciasta i wkładamy do lodówki na czas przygotowywania karmelu. 

Caramel Topping/ Polewa karmelowa
 18 pitted medjool dates/ 18 daktyli bez pestek
120 mL coconut cream/ 120 mL mleczka kokosowego

In a blender, blend dates until a paste is formed, add coconut cream and mix in a blender together. Top the cheesecake with the date sauce and some hazelnuts. // Miksujemy daktylę na gładką pastę, dodajemy mleczko kokosowe i miksujemy jeszcze przez chwilę do połączenia składników. Dekorujemy nasz sernik polewą karmelową i orzechami laskowymi. 

Salad with Roasted Beets

4 medium sized beets/ 4 średnie buraki 
75 grams rocket/ 75 gram rukoli
1 pear, thinly sliced/ 1 cienko pokrojona gruszka
100 grams pecans, roughly chopped/ 100 gram grubo posiekanych orzechów pekan 
olive oil, balsamic vinegar, sea salt, black pepper, some lemon juice (optionally some dried herbs)/ oliwa, ocet balsamiczny, sól morska, czarny pieprz, trochę soku z cytryny (ewentualnie jakieś suszone zioła) 

sweet mustard dressing/ słodki dressing musztardowy 
1 tablespoonful dijon mustard/ 1 łyżka musztardy dijon
2 teaspoonfuls maple syrup/ 2 łyżki syropu klonowego
2 tablespoonfuls olive oil/ 2 łyżki oliwy

Add all ingredients into a small bowl and mix well to combine. // Wszystkie składniki dokładnie łączymy w małej misce. 

Preheat oven to 220 Celsius degrees. Prepare beets by scrubbing and washing well. Slice off the ends and cut into half. Cut each half into quarters. Place cut beets on lined baking tray, drizzle with olive oil and season with salt and pepper (optionally some dried herbs). Roast for 35 minutes. In the meantime prepare the pear. Place the thinly sliced one on a plate and drizzle it with some olive oil, balsamic vinegar and lemon juice and season with a pinch of salt and pepper. Store in fridge. Just before serving, in a large bowl, add all ingredients and toss through. Serve on plates and dress with prepared dressing. // Nagrzewamy piekarnik do 220 stopni. Dokładnie myjemy i obieramy buraki. Obcinamy końce i tniemy na 8 części. Wkładamy przygotowane buraki do wyłożonego papierem do pieczenia naczynia żaroodpornego, skrapiamy oliwą i przyprawiamy szczyptą soli i pieprzu (ewentualnie suszonymi ziołami). Buraki pieczemy przez 35 minut. W międzyczasie przygotowujemy gruszkę. Wykładamy cienko pokrojoną na talerzu i skrapiamy odropiną oliwy, octu balsamicznego i soku z cytryny oraz przyprawiamy szczyptą soli i pieprzu. Wkładamy do lodówki. Tuż przed podaniem delikatnie mieszamy wszystkie składniki w dużej misce. Sałatkę podajemy na talerzu polaną przygotowanym wcześniej dressingiem.

Express Chocolate Mousse

2 large, ripe bananas/ 2 duże, dojrzałe banany
½ ripe avocado/ ½ dojrzałego awokado
30 grams cacao powder/ 30 gram kakao
½ teaspoonful ground cinnamon/ ½ łyżeczki cynamonu
1 tablespoonful maple syrup/ 1 łyżka syropu klonowego
1 tablespoonful orange juice/ 1 łyżka soku pomarańczowego
some orange peel/ starta skórka pomarańczowa

Add all ingredients to a blender and blend until smooth and combined. Top with nuts and orange peel if desired. // Miksujemy wszystkie składniki w blenderze do uzyskania jednolitej, gładkiej konsystencji. Mus podajemy posypany posiekanymi orzechami i startą skórką pomarańczową (inne kombinacje także mile widziane :))

Photos: Oleszka

Wednesday 21 May 2014

Florida in January


After more than four months of my rehab program, I'm more than convinced that my addiction to the blogosphere is much stronger than I could even imagine and unfortunately none detoxification is able to help me. My blog and me are stuck with each other and we should at least try to live together peacefully (but in moderation of course ;)). 

Po ponad 4-miesięcznym odwyku stwierdzam, że moje uzależnienie od blogosfery jest jednak znacznie silniejsze niż się spodziewałam i żadne tu detoksy nie pomogą. Po prostu ja i mój blog jesteśmy na siebie skazani i musimy spróbować jakoś w miarę bezkonfliktowo ze sobą żyć. 

At the beginning I would like to congratulate you my lovely blog on your birthday, 30 April at 11.45 p.m. you became two years old, and I didn't celebrate this very occasion and even I didn't drink for that or send you best wishes you well deserve. I'm sorry about that, but I do hope you understand (actually who can do it better than you? ;)). And now when I'm relieved a little bit, let me pass to the main part of today's post about my January (yes I know just in time :P) stay in Florida.
Usually my travel coverages are terribly long (I really don't know who wants and is able to read them ;)), but today, I haven't got a clue whether it is because of such a long break or the fact my mind is blank but I haven't got any idea what to write.

Na początku chciałabym Ci mój blogu pogratulować z okazji urodzin, 30 kwietnia o 23.45 skończyłeś 2 lata, a ja tego nie opiłam i nawet Ci życzeń nie złożyłam. Bardzo mi przykro z tego powodu, ale mam nadzieję, że zrozumiesz (w końcu kto jak nie Ty ;)). A teraz jak mi już trochę lżej na duszy pozwolę sobie przejść do części zasadniczej dzisiejszego wpisu czyli relacji z mojego styczniowego (tak wiem, że bardzo na czasie :P) pobytu na Florydzie. 
Zazwyczaj moje relacje z podróży są nieprzyzwoicie długie (naprawdę nie wiem komu chce się to czytać ;)), ale dziś, nie mam pojęcia czy to z powodu tak długiej przerwy czy może totalnej pustki w głowie, nie wiem za bardzo co napisać. 

Let's start with the interpretation of the title which in the case of this post seems to be the clue. Because it wasn't just a stay in Florida, it was a stay in Florida in JANUARY, and that very fact, believe me or not, changes a lot. I'm not a huge fan of exactly this part of the USA, but I was lucky enough to be there in summer many times. This year I've visited Florida in winter for the very first time and after my objective analysis I have to emphasize that this state in these two seasons of the year differs really and truly. I can even say that these are completely different worlds. I've always associated holidays in Florida with the total freedom, style (which hardly can be called a style :P). Most people don't give a damn what they are wearing at the moment. Loose-fitting T-shirts, shorts, track suits, pajamas? and probably the ugliest trousers in the world - pedal pushers dominate. You still need to know that not only beautiful models with ideal body shape rest on the beach as some of you can visualize probably the most well-known city in Florida - Miami. Even an average person has got a free entrance to internationally famous South Beach (although when I was there for the first time, somehow at the age of 10 years old, the section with rainbow flags has aroused my greatest interest... if you know what I mean ;)). In fact, ordinary families with children are the majority of holiday makers, actually Orlando is the place where you can find the biggest amusement parks with pocketful of various attractions (I recommend the Walt Disney World Resort and Universal Studios Florida) a lot of water parks and above all dolphinariums (after my first visit to this place, I've started to dream that in the future I will work with the dolphins ... oh, maybe someday ..).

Zacznijmy od interpretacji tytułu, który w przypadku tego postu wydaje się to być kluczowym. Bo to nie był po prostu pobyt na Florydzie, to był pobyt na Florydzie w STYCZNIU, a to, uwierzcie mi na słowo, naprawdę wiele zmienia. Nie jestem może jakąś ogromną entuzjastką akurat tej części USA, ale miałam okazję (szczęście) wielokrotnie przebywać w lecie w tych właśnie rejonach. W tym roku pierwszy raz wybrałam się na Florydę w miesiącach zimowych i po mojej w miarę obiektywnej analizie stwierdzam, iż ten stan latem a zimą to dwa zupełnie różne światy. Wakacje na Florydzie kojarzyły mi się zawsze z totalnym luzem, swobodą, stylem (który jednak trudno nazwać stylem :P). Większość ludzi ma naprawdę w głębokim poważaniu co akurat w danej chwili ma na sobie, królują obszerne T-shirty, szorty, dresy, piżamy? i chyba najgorszy krój spodni na świecie - rybaczki. Trzeba jeszcze w tym miejscu dodać, że większość odpoczywających to jednak nie modelki o idealnych kształtach, jak niektórzy mogą sobie wizualizować chyba najbardziej znane miasto na Florydzie - Miami. Nawet na przesławną South Beach także przeciętne jednostki mają wstęp wolny (chociaż gdy byłam tam pierwszy raz, jakoś w wieku 10 lat, to największe zainteresowanie wzbudziła we mnie sekcja z tęczowymi flagami... jeśli wiecie co mam na myśli ;)). Tak naprawdę większość odpoczywających to po prostu zwyczajne rodziny z dziećmi, w końcu to właśnie w Orlando są największe i chyba zrobione z największym rozmachem parki rozrywki (polecam Walt Disney World Resort i Universal Studios Florida) oraz przeróżne parki wodnej rozrywki i przede wszystkim delfinaria (po pierwszej wizycie w tym miejscu zaczęłam marzyć, że kiedyś w przyszłości będę pracować z delfinami... ech, może kiedyś..). 



When last summer I was planning to visit California for the first time, I was expecting a place very similar to Florida (only with the different ocean). But I was of course at fault. I'm not going to write volubly about California now, eventually according to me I've written enough in my previous posts. I'd just like to point out that California is a way of life, behavior, fashion and so on... and Florida is such a positive sunny place where you can relax, have some good fun, laugh, eat delicious seafood, go on shopping spree or drink freshly squeezed orange juice (actually the best one in the entire USA), but still nothing more. You can see it pretty well during the wintertime, when the seaside towns just freeze. It is very possible that I've visited Florida during the coldest week of this year: although it was sometimes sunny, it was raining a lot and in mornings everything was veiled in mist. You couldn't see anything in this dense fog! I would never suspect Florida for such a special mood - peace and quiet, delicate drizzle, milky, dense fog... in my opinion this is an absolutely perfect weather for jogging, walking around by the sea and thinking through some issues (what for a high school graduate is especially important ;)). At the beginning I always feel in such places quite strange. I'm a keen traveler, I love visiting interesting cities with many attractions where I can plan out what to see, eat, which museums to visit... But sometimes it is worth easing off just a bit and nothing bad will happen, trust me (this is a piece of advice for workaholics from a work addict ;)) .

Kiedy w zeszłym roku pierwszy raz wybierałam się do Kalifornii to spodziewałam się właśnie takiej Florydy (tylko z innym oceanem). Jednak byłam w błędzie i to bardzo dużym. Nie będę sie teraz rozpisywać na temat Kalifornii, w końcu już chyba w paru poprzednich postach całkiem dobrze ją opisałam. Po prostu chciałabym podkreślić, że Kalifornia to styl bycia, życia, a Floryda to takie pozytywne słoneczne miejsce, gdzie można odpocząć, zabawić się, pośmiać, zjeść pyszne owoce morza, zrobić udane zakupy czy wypić (w końcu najlepszy w całych Stanach) sok pomarańczowy, ale jednak nic więcej. I widać to doskonale w miesiącach zimowych, kiedy typowo wypoczynkowe nadmorskie miejscowości po prostu zamierają. Ja chyba trafiłam na najzimniejszy tydzień tego roku, było momentami słonecznie, ale dużo padało i czasami zalegała tak gęsta mgła, jakiej chyba jeszcze nigdy wcześniej nie widziałam. Wytworzyła się taka specyficzna atmosfera, o którą nigdy nie podejrzewałabym właśnie Florydy. Cisza, spokój, delikatna mżawka, mleczna, gęsta mgła... pogoda według mnie idealna na delikatną przebieżkę, długi spacer nad morzem oraz przemyślenie paru spraw (co dla maturzysty jest szczególnie ważne ;)). Na początku zawsze czuję się w takich miejscach dość dziwnie. Uwielbiam odwiedzać jakieś ciekawe miasta, z wieloma atrakcjami, zawsze sobie wtedy dokładnie planuję gdzie pójdę, jaką wystawę zobaczę, jaką restaurację odwiedzę... Czasami chyba jednak warto powiedzieć sobie stop i może być naprawdę przyjemnie (taka rada na pracoholików od pracoholiczki ;)). 



I do not want to make any declarations, but my blog gives me a lot of pure pleasure (not a guilty one of course) and that's why I'll try to write here more often. In the nearest future a lot in my life will probably change, but I do hope that I will have the same passions I want to develop and share on my blog. Wish me luck :)

Nie chcę robić żadnych deklaracji, ale prowadzenie bloga sprawia mi dużo przyjemności, dlatego postaram się tu częściej wracać. W najbliższej przyszłości zapewne wiele się w moim życiu zmieni, ale mam nadzieję, że dalej będę miała różne pasje, które będę chciała rozwijać i dzielić się nimi na blogu. Życzcie mi szczęścia :)






Photos: Oleszka/Mamulka
Place: Clearwater, Florida, USA
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...