Od czasu do czasu piszę tu o moich
różnych uzależnieniach, dziwactwach i tak dalej..., ale dziś muszę użyć
mocniejszego słowa - ten post będzie o mojej "jedzeniowej perwersji "
;)
Zakładam, że każda normalna osoba,
odwiedzając jakieś nowe miejsce, zachwyca się widokami, otoczeniem, zwiedza
zabytki, ewentualnie po prostu odpoczywa... ale nie ja! Od razu po przyjeździe
ruszam poszukiwać nowych wrażeń... smakowych. Czyli po prostu odwiedzam
wszystkie okoliczne targi, małe sklepy, bazarki, napawam się widokiem lokalnych
produktów, robię wszystkiemu zdjęcia z każdej strony, a kiedy już przeszukam i
przeanalizuje nowy teren, przychodzi czas na zakupy. Wszakże samym widokiem
smaku nie poznam! Przez cały wyjazd próbuję nowych smaków, porównuję,
zapamiętuję. Oczywiście nie wałęsam się tylko i wyłącznie po sklepach
spożywczych. Dla każdego smakosza czas święty to czas spędzony w lokalnych
restauracjach. To taka świątynia nowych smaków, zapachów, kolorów... prawdziwy
raj dla takich "jedzeniowych szaleńców" jak ja ;)
From time to time I write here about my
different addictions, bizarre habits and so on..., but today I have to use a
much stronger word - this post is about my 'eating perversion' ;)
I suppose, that every normal person, who visits
a new place, raves over beautiful sights, surroundings, goes sightseeing or is
simply relaxing... but not me, I'm afraid! Just after having arrived to a new
place I start looking for new adventures (but most of all these gustatory ones
;)) Actually it means I'm just visiting all the markets, corner shops, fairs
nearby, feasting my eyes on local products, taking photos of everything from
every angle and once I examine the whole site in a very detailed way, then
it's high time to do the shopping! It's obvious that without trying you aren't
able to experience the real, pure taste. During the whole trip I'm tasting
brand new, exciting flavours, comparing them and trying to bear them in mind.
To be sure I'm not poking around only grocery stores. For every real gourmet
the time in local restaurants is simply holy. They are such temples with
flavours, scents, colours... the true paradise for such an 'eating freak' like
me ;)
Von Zeit zu
Zeit schreibe ich hier über meine verschiedenen Abhängigkeiten, eigenartigen
Gewohnheiten und so weiter..., aber heute muss ich ein stärkeres Wort benutzen
- heutige Notiz ist über meine 'Essensabartigkeit' ;)
Ich nehme an,
dass jede normale Person, wenn sie einen neuen Ort besucht, begeistert sich für
Aussichten, die Umgebung, besichtigt Sehenswürdigkeiten, eventuell entspannt
sich einfach... aber ich nicht! Sobald ich mein Reiseziel erreiche, mache ich
mich auf den, nach neuen Geschmacksempfindungen. Das bedeutet, dass ich einfach
alle einheimischen Märkte, Lädchen, Supermärkte besuche, mich am Anblick von
regionalen Produkten weide, allem Fotos aus jeder Seite mache... und wenn ich
schon ganz und gar das ganze Gebiet durchsuche, ist es die höchste Zeit
Einkäufe zu machen. Es ist doch klar, ohne probieren kann man den Geschmack
nicht erfahren. Während meiner ganzen Reise versuche ich neue Geschmäcke,
vergleiche sie und behalte. Natürlich treibe ich mich nicht nur auf den
Lebensmittelgeschäften herum. Für jeden Feinschmecker ist die Zeit in lokalen
Restaurants heilig. Das ist eine Art Tempel von neuen Geschmäcken, Gerüchen,
Farben... ein Paradies für einen solchen 'Essenfreak' wie ich ;)
A nice beginning of my (delicious) trip -
Klagenfurt ;)
This Ferrari was simply stalking me the whole
evening... it couldn't have been by chance ;)
Następnie przyszedł czas na Włochy,
czyli moje podniebienie przybyło do raju! ;) Moje toskańskie podróże opisywałam już w
zeszłe wakacje (Mediolan, Grado, Grado2, Marina Di Grosseto), a dziś serwuje Wam
jeszcze większą dawkę różnorakich morskich potworów, ryb, sałatek, warzyw,
owoców... Ze zdjęć wynika, że właściwie cały pobyt spędziłam tylko i wyłącznie
na jedzeniu i w sumie jest w tym trochę prawdy, taki już przecież los
"smakoszy" ;)
Next it is time for Italy, well... my palate is
getting into paradise! ;) I have described my previous Tuscan travels during
last summer (Milan, Grado, Grado2, Marina Di Grosseto), and today I'm serving you again even a bigger ration of
different kind of fish, seafood, salads, vegetables, fruit... It can come from
my photos that during my whole stay I kept eating only, in fact you can find a
kernel of true there, but you know, this is just the gourmet's fate ;)
Ostatnio zaczęła fascynować mnie
historia różnych potraw, smaków... jak warunki klimatyczne kształtowały kuchnie
poszczególnych krajów. Trzeba przyznać, że Włosi to prawdziwi szczęściarze, w
tamtejszym klimacie można hodować prawie wszystko. Dojrzewające na słońcu
warzywa i owoce smakują nieziemsko, a oliwki to prawdziwe płynne złoto dla
Włochów, którzy są przekonani, że to właśnie dzięki nim pozostają wiecznie
zdrowi i piękni. Sery to jeszcze kolejna sprawa, sposób konserwacji mleka,
który na zawsze odmienił historię smaku. Włosi są mistrzami w produkcji serów
miękkich (Mozzarela, Gorgonzola, Ricotta, Mascarpone), ale w miarę jak
jedziemy na północ, a górzyste tereny zbliżają się (gdzie okres wegetacji się skraca) pojawiają się sery twarde, długo dojrzewające (Grana Padano, Parmezan,
Fontina). Trudno sobie dziś wyobrazić kuchnię włoską bez pomidorów, jednak
był taki czas kiedy Włosi jedli spaghetti bez sosu pomidorowego (to musiały być
straszne czasy)! Pomidor wywodzi się bowiem z Ameryki Południowej (dokładnie z Peru) i dotarł do
Europy dopiero po tym, jak Krzysztof Kolumb odkrył Nowy Świat. Potem musiał
przejść jeszcze długą drogę zanim przestał być uważany za trujący pokarm
diabła. Wreszcie wszyscy pokochali pomidora, no bo jak mu się w końcu oprzeć...;)
Lately I've been interesting in the history of
flavours, dishes...and how the climate conditions were shaping the cuisine of a
particular country. I assume you will agree with me that Italians are such
lucky people that they can grow nearly everything. Fruit and vegetables
ripening in the sun taste absolutely delicious and olives are a real, liquid
gold for the Italian, who are more than convinced that it is thanks to them the
Italian men (and mainly women ;)) stay healthy and beautiful for long. Cheese
this is entirely another story, the way of milk maintenance, which has changed
the history of taste for good. Italians are masters in producing soft cheeses
(Mozzarela, Gorgonzola, Ricotta, Mascarpone) but when the North of Italy is approaching, the mountainous areas, where the
growing season shortens, then hard, long-maturing cheeses appear (Grana Padano, Parmezan, Fontina). You
can't imagine the Italian cuisine without tomatoes however there was such
a time (a hard one)! A tomato comes from South America (from Peru to be exact)
and it arrived in Europe when the New World was discovered by Christopher
Columbus. Then it did work its way to European tables. Before it used to be
treated as a poisonous food of the devil. Eventually everybody fell in love
with a tomato, there was no one strong enough to resist this temptation, the
taste of tomato is purely overwhelming, isn't it? ;)
If you
fell like tasting really good ice creams go to Italy, only ‘gelato’, trust me (this is one and only Italian word I can
pronounce in Italian correctly ;p)
As a true olive addict I had to arrange 'a little
session' under olive trees ;)
Thank you
my dear sweat kitty for striking a pose fully professionally ;)
The
Italian pizza this is a proper subject for a scientific thesis. Being inspired
by my Italian trip I made my mind to have some fun with making and baking
pizza. I got convinced that preparing the ideal, thin dough is a tough nut to
crack. I do hope that pretty soon I will be capable of creating a pizza worth
showing you My Dear Followers, I love you! ;)
A na zakończenie mojej krótkiej majówki
przyszedł czas na Wiedeń. Na blogu pojawiał się już wielokrotnie (wakacyjny,
świąteczny, idealny). Podczas tego wyjazdu próbowałam spojrzeć na Wiedeń z
trochę innej perspektywy. Zamiast na pięknych, starych budynkach, tym blasku,
złocie... skupiłam się przede wszystkim na codzienności Wiedeńczyków,
normalnych ludziach i ich serdecznym uśmiechu ;)
And finishing my wonderful May trip, to make it
even more fabulous, I visited Wien. It was the main hero of some previous posts
(a holiday one, a christmas one, an ideal one). However during this very stay I
decided to look at my beloved city differently. Instead of fixing on old,
beautiful buildings covered with gold and glow I have chosen to get to know
everyday of Viennese, ordinary people and their friendly and welcoming smile ;)
A wracając jeszcze do mojej obsesji na
temat jedzenia, chciałabym napisać parę słów o przesławnych, wiedeńskich
kawiarniach. Chociaż Wiedeń nie jest stolicą kawy to na pewno jest wszelkich
kawiarni ( w których można delektować się jedną filiżanką kawy przez kilka
godzin i nikogo to nie dziwi). Kawiarnia jest na każdym rogu i zwykle jest
wypchana aż po brzegi. Dawniej były to miejsca spotkań uczonych, filozofów,
ludzi polityki, artystów... kawa pobudzała mózg do interesujących rozmów. Także
młody Adolf Hitler (jak pisze "Café Central Treasury") odwiedzał znaną Café
Central próbując sprzedać swoje obrazy. Nikt ich nie chciał kupić. Zastanawiam
się co by było gdyby jednak był na nie popyt, może współczesny świat
wyglądałaby zupełnie inaczej...
And coming back do my eating obsession, I would
like to write some words about famous and fabulous Viennese cafes. Although
Vienna hasn't got a reputation of the coffee centre for sure it is a capitol of
coffee-houses, so numerous and amazing (where you can enjoy one small cup of
coffee sitting at a wooden, curved table all day long and it is nothing
special). You can find a cafe actually on every street, at each angle and it is
still over-capacitated. Once upon a time it used to be full of scholars,
philosophers, politicians and last but not least artists... the coffee inspired
their minds. Even young Adolf Hitler (as it is written in 'Café Central Treasury') kept visiting cafes,
one after another, trying to sell some of his works, paintings to be exact. No
one wanted to buy them. Sometimes I wonder what would happen if he had sold
some of them, at least one! Maybe the contemporary world would be completely
different...
Photos: Oleszka, Mamulka
Place: Klagenfurt, Bibione, Vienna
Przepięknie wyglądałaś na każdym zdjęciu, ale jedzonko to dopiero rarytas! :P
ReplyDeleteCzekam na nowy post :).
DeleteWow ale tam pięknie, cudowne zdjęcia, jak z magazynu <3 A jedzenie mniam aż zrobiłam się głodna.
ReplyDeleteObserwuję i zapraszam do siebie
http://www.kasiakoniakowska.blogspot.com/
suuuuuper blog !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!: )
ReplyDeletepiekne zdjęcia :)
ReplyDeleteale pyszności:)
ReplyDeletecudownie wyglądasz w kwiatowej sukience<3
Przepiękne zdjęcia i bardzo apetyczne :)
ReplyDeleteach, same pyszności :)
ReplyDeleteZazdroszczę wrażeń :) zdecydowanie również kocham dobrze zjeść!
ReplyDeleteSo many amazing pictures!
ReplyDeletehttp://namelessfashionblog.blogspot.it/
http://www.facebook.com/NamelessFashionBlog
Beautiful photos and post!!!
ReplyDeleteHave a good week!! and my g+ for you!!!:)))
Besos, desde España, Marcela♥
Uwielbiam Twój apetyczny sposób opowiadania. Masz w sobie tyle pasji :)
ReplyDelete:-)
Deleteco sądzisz o książce '' pachnidło"?
ReplyDeleteMam duży sentyment do Tej książki, bo to była taka moja pierwsza "dorosła" lektura, czytałam ją w szkole podstawowej :) Pamiętam, że wywarła na mnie naprawdę duże wrażenie. Jest to książka na pewno wyjątkowa, bo wszystko opisane jest z pespektywy zapachu i trzeba przyznać, żę czytając "Pachnidło" te wszystkie zapachy można poczuć. Wszystko opisane jest bardzo realistycznie, nierzadko odpychająco, ale prawdziwie, już w pierwszym zdaniu dowiadujemy się, że Paryż śmierdział... Mi książka bardzo przypadła do gustu, jest na pewno inna od wszystkich.
Deletekiedy jakiś konkurs?
ReplyDeleteW sumie nie zastanawiałam się nad żadnym..., ale jak wpadnie mi do głowy jakiś fajny pomysł to na pewno spróbuję coś zrobić ;)
Deleteale zazdroszczę ! piękny post , cudowne foty ...i rewelacyjne jedzenie :P pizza z rukolą <3 !
ReplyDeletepozdrawiam serdecznie !
wow! ale piękne zdjęcia! :)
ReplyDeleteJedzeniowa podróż to jedna z lepszych podróży!
ReplyDeleteso beautiful <3<3
ReplyDeletejejkuu, ale mi na wszystko ochoty narobiłaś! mniam! super blog, zapraszam do siebie :)
ReplyDelete