Thursday, 30 May 2013

My way of eating



Zainspirowana moją ostatnią podróżą postanowiłam zabawić się trochę we włoską kucharkę :) A tak tylko między nami to przygotowuję się do tej roli już od paru miesięcy, od kiedy w moich marzeniach sennych pojawiła się ona... pizza idealna ;) Po przeczytaniu miliona różnych przepisów, rad, obejrzeniu masy smakowitych zdjęć i oczywiście spróbowaniu pizz, godnych naśladowania... stwierdziłam, że jestem gotowa. Jednak byłam w błędzie, czekały mnie jeszcze czasochłonne poszukiwania składników doskonałych. Jak powszechnie wiadomo jestem przewrażliwiona na punkcie jakości, naturalności i zdrowotności wszystkich produktów spożywczych (to jest choroba psychiczna ;P), dlatego moja idealna pizza musiała składać się z podobnie idealnych składników - to oczywiste ;) Większość takowych udało mi się znaleźć w sieci małych sklepów, "Piccola Italia"- mają produkty prosto z Włoch, świetnej jakości i w miarę normalne ceny (nie, to nie jest lokowanie produktu, nikt mi niestety za nic nie płaci ;P). Ale nie znalazłam tam produktu absolutnie niezbędnego czyli włoskiej mąki do pizzy typu 00. Bez niej moje wielkie pieczenie nie miałoby sensu... Gdybym podczas mojej włoskiej podróży nie myślała wyłączne o jedzeniu to może wpadłabym na pomysł kupienia tej niezwykłej mąki, którą we Włoszech można kupić w dosłownie każdym sklepie. Jednak przez mój brak myślenia musiałam w trudach szukać tej mąki w Warszawie. 

Being inspired by my last trip that I have decided to play as a real Italian cook. But frankly speaking I've been preparing for this very role for many months, since that time when in my dreams I saw it... the ideal pizza. After having read a great deal of various recipes, pieces of advice, tips, watched many delicious photos and obviously tasted pizzas worth following... I was sure I was ready. But I was so mistaken, I still had to face to look for some perfect ingredients. It is commonly known (at least in my circle of friends) I' m really sensitive to quality, naturalness, being healthy of all foods (this is a mental illness :P), that's why my absolutely ideal pizza must have been made from ideal products as well - this is obvious, isn't it? ;) Most of these ingredients I managed to find  in the chain of small grocery stores, 'Piccola Italia' - they sell products ordered directly from Italy and only of the highest quality with pretty reasonable prices (nope, that isn't any product placement unfortunately no one wants to pay me :P) But I didn't find there absolutely essential thing, of course I mean special flour for pizza. Without it my fabulous baking would make no sense... If during my Italian trip I hadn't thought only about eating, eating and eating... I would have come up with a great idea to buy this amazing flour which you can buy nearly everywhere in Italy. But due to my lack of thinking I had to look after this flour in Warsaw (a truly painful experience..). 



Dobrze, koniec już mojego narzekania, po jakimś czasie udało mi się znaleźć wszystkie składniki i wtedy byłam już naprawdę gotowa. Podaję przepis i zachęcam do zabawy, przygotowywanie pizzy to naprawdę wielka frajda ;)

Ok, it is high time I stopped my grumbling, after some weeks I succeeded in finding all these ideal ingredients and then I was entirely ready. This is my recipe and I do encourage you to try it, according to me pizza preparing it is an enormous fun ;)


Składniki (na 2 pizze)/Ingredients (for 2 pizzas)

ciasto/dough:
250g mąki do pizzy (z drożdżami)*  "La Tua Farina con Lievito"/250g flour for pizza with yeast)* 'La Tua Farina con Lievito'
ok. 130ml ciepłej wody/cir. 130ml of lukewarm water 
łyżka oliwy/a tablespoonful of olive oil 
szczypta soli/a pinch of salt 
*moja mąka już zawiera drożdże, do normalnej mąki trzeba jeszcze je dodać/my flour contains yeast, if you use normal flour you have to add it 

Do przesianej mąki dodajemy łyżkę oliwy i szczyptę soli, następnie stopniowo dadajemy wadę, wyrabiając jednocześnie ciasto. Gotowe wyrobione ciasto smarujemy oliwą, wkładamy do miski, którą zakrywamy folią. Odkładamy na ok. godzinę w ciepłe miejsce, żeby ciasto wyrosło. Po tym czasie wstawiamy ciasto do lodówki na noc. Następnego dnia wyjmujemy ciasto z lodówki godzinę przed przygotowywaniem pizzy. Po tym czasie dzielimy ciasto na pół, ugniatamy, rozciągamy rękoma aby powstała nam naprawdę cienka podstawa pizzy (nie wałkujemy!). Gotowe ciasto zostawiamy jeszcze przez 15 minut do wyrośnięcia i smarujemy brzegi oliwą. 

Add a tablespoonful of olive oil and a pinch of salt to the sifted flour. Next add gradually the water making the dough at the same time. Lubricate the ready made dough with some olive oil, put it into a bowl which should be covered by some foil. Put the bowl aside in a warm place for an hour to let the dough grow. After this period of time put the dough into your fridge for a night. The very next day take the dough away from a fridge. An hour before preparing pizza. After this very time divide the dough into two parts,  knead and stretch it with your hands in order to prepare a truly thin base for your pizza (but remember never roll it!). Leave the ready dough for about 15 minutes to grow and lubricate the rims of the dough with some olive oil. 


sos pomidorowy/the tomato sauce:
ok. 300g pomidorów z puszki pelati/cir. 300g tomatoes pelati from a can 
ząbek czosnku/a clove of garlic
oliwa z oliwek/olive oil
świeża bazylia, oregano, tymianek/ fresh basil, oregano, thyme 
suszone zioła, przyprawy/ some dry herbs, spices
sól, pieprz/salt and pepper

Podsmażamy drobno posiekany czosnek na oliwie, następnie dodajemy pomidory i pozostałe składniki, gotujemy na wolnym ogniu, aż sos osiągnie pożądaną gęstość.

Fry finely chopped garlic with some olive oil. Next add tomatoes and the rest of ingredients, cook on low heat till the moment when your sauce becomes dense enough. 


dodatki/ additions: 
mozzarella/mozzarella
pomidorki koktajlowe/cocktail tomatoes  
rukola/rucola 
szynka parmeńska/Parma ham 
świeża bazylia, oregano, tymianek/fresh basil, oregano, thyme 
suszone zioła, przyprawy, pieprz/some dry herbs, spices, pepper 

Nakładamy sos pomidorowy na gotowe ciasto, następnie kładziemy mozzarellę i pozostałe składniki (rukolę oraz część świeżych ziół dodajemy po pieczeniu). Układamy pizzę na rozgrzanym kamieniu i pieczemy w temperaturze ok. 230 stopni, cienkie ciasto powinno być już gotowe po 10 minutach. Smacznego! :)

Put some tomato sauce on the ready dough, then put mozzarella and the rest of ingredients (add rucola and the rest of fresh herbs after baking). Put pizza on the warmed stone and bake in the temperature cir. 230 deg, the thin dough should be prepared after 10 minutes. 
Enjoy your meal! :)



Moje włoskie eksperymenty w kuchni nie ograniczyły się tylko do pizzy, na moją ucztę przygotowałam jeszcze parę naprawdę prostych potraw. Kocham włoską kuchnie za tę prostotę, ale i bogactwo smaków. Moja sałatka to po prostu aromatyczne pomidory, oliwki, kapary, świeże zioła, przyprawy, niezastąpiona oliwa z oliwek, ocet balsamiczny i najcudowniejsza burrata (włoski ser, który śni mi się po nocach ;)). Poza tym mamy sezon na szparagi, ja uwielbiam te sprężyste, zielone, polane oliwą z oliwek, opruszone świeżo zmielonym pieprzem, startym parmezanem i z dodatkiem szynki parmeńskiej, według mnie tak podane smakują wprost obłędnie. A na koniec tiramisu czyli błyskawiczny przepyszny deser ;) Nie przepadam na wersją w formie ciasta, dla mnie najlepsze tiramisu to te w kieliszkach, najlepiej z dodatkiem świeżych owoców, ale każdy ma swoje upodobania. Ten deser jest niezwykły, bo po prostu nie może się nie udać, dlatego zachęcam do eksperymentów ;)

Baking pizza wasn't enough for me, I felt like experimenting a little bit more with Italian cuisine, I prepared several really simple but delicious dishes. That' s why I love Italian food, for this simplicity but also tapestry of flavours. My salad consists only of flavorous tomatoes, olives, capers, fresh herbs, spices, indispensable olive oil, balsamic vinegar and fabulous burrata (a fresh Italian cheese which is my dream nearly every night ;)) Besides we have obviously season for asparaguses! I love them, when they are springy, green, glazed with olive oil, sprinkled with freshly ground pepper, Parmesan and Parma ham, they taste simply amazing ;) And for dessert I propose swift and delicious tiramisu. I'm not a big fun of a dessert in a shape of a cake, for me the best way of making this dessert is to prepare it in a glass and add fresh fruit, but this is only to my liking. Tiramisu is always absolutely great, because it is simply impossible to make it wrong, so go to the kitchen and cook! ;) 


Składniki (na 2 porcje)/Ingredients (for 2 portions) 
250g serka mascarpone/250g mascarpone 
2 żółtka/2 egg yolks 
2 płaskie łyżki ksylitolu/2 flat tablespoonfuls of ksylitol
ok. 60ml śmietanki 36%/cir. 60ml cream 36%
filiżanka mocnej kawy/a cup of strong coffee
podłużne biszkopty/finger biscuits 
borówki/blueberries 

Ubijamy żółtka z łyżką ksylitolu na puszysty krem, osobno ubijamy śmietanę z pozostałą łyżką ksylitolu, do żółtek dodajemy stopniowo ubitą śmietanę i mascarpone, mieszając całość za wolnych obrotach miksera. Na dno kieliszka nakładamy pierwszą warstw kremu, następnie warstwę borówek, potem namoczone w kawie biszkopty i od początku krem, borówki... wszystko zależy od wielkości kieliszka ;) Smacznego :)

Whip the yolks with tablespoonful of ksylitol until receiving a fluffy cream, separately whip cream with the rest of ksylitol, add to yolks little by little whipped cream and mascarpone at the same time stirring everything pretty slowly with a mixer. Put at the bottom of a glass the first layer of the cream, then the layer of blueberries, next saturated in coffee biscuits and from the beginning, the cream, blueberries.... it depands on the size of your glass ;) Enjoy your meal! :)




Wiem, że te urocze babeczki nie należą do najzdrowszych rzeczy, ale kiermasze szkolne rządzą się swoimi prawami. Przepis na nie znalazłam tutaj. Babeczki smakują wyśmienicie (sprzedały się z prędkością światła ;)). Dlatego z przyjemnością mogę polecić ten przepis :) 

I do know, these cute cupcakes are not so healthy, but bake sale at school bosses by its own rules. The recipe for them I found here. The cupcakes taste delicious (they were sold with speed of light ;)). That's why I can recommend this recipe with pleasure :)


A teraz odnosząc się do tytułu całego postu chciałabym napisać czym jest dla mnie odżywianie i jaka jest moja filozofia jedzenia (takie tam wyznania jedzenioholiczki ;P). 

And now relating to the title of my post I would like to write something about my philosophy of eating (you know, a kind of the moving account of a food addict ;P)


Najważniejsze w życiu jest słuchanie swojego ciała, ono doskonale wie czego w danym momencie potrzebujesz. W kręgu moich przyjaciół jestem znana jako entuzjastka zdrowego stylu życia, przewrażliwiona na punkcie prawidłowego odżywiania. Koledzy dziwią się, kiedy w szkole na przerwach chrupię marchewkę, cykorię, paprykę czy pałaszuję inne "zbyt zdrowe" produkty ;) Pytają się, czy mi to smakuje, czy chce mi się to wszystko wcześniej przygotowywać, czy może jestem na jakiejś diecie... 
Tak, smakuje mi to wszystko, jedzenie to nie tylko paliwo, ale i oczywiście przyjemność. Tak, chce mi się to wszystko wcześniej przygotować, zajmuje mi to ok. 10-15 minut. Naprawdę tak dużo? I wreszcie tak, jestem na diecie, od urodzenia. Dieta nie jest tylko na jakiś określony czas aby zrzucić parę kilogramów. Dieta jest na całe życie, to nie tylko sposób odżywiania, ale też życia i myślenia.

What matters most of all in our life is to hear our body, it knows perfectly well what we need at the particular moment. In my circle of friends I am known as a fanatic of good, healthy nutrition. My schoolmates are more than astonished when I'm crunching a carrot, radicchio, paprika or eating something similar but definitely 'too healthy' ;) They ask me whether it tastes me, when I have time to prepare all of that or if I'm maybe on a diet...
Yes, it is obvious that it tastes me, food is not only fuel for our system but also a pure pleasure (at least for me). When have I got time? This whole food preparation takes me about 10-15 minutes up. Is it really so time consuming? And eventually yes, I have been on a diet since my birth. According to me a diet shouldn't last a certain period of time, only to loose weight. A diet is for the whole life, it not only the way of nutrition, but also the way of life and thinking. 

Otyłość to współcześnie jeden z największych problemów, z którym się boryka współczesny świat. Dzisiaj przeciętny 20-latek waży 9 kg więcej niż jego rówieśnik 40 lat temu. Producenci żywności doskonale wiedzą czego podświadomie pragnie konsument, jakie składniki sprawią, że będzie chciał jeść więcej, więcej i więcej... Stosują oczywiście nieprzebrane ilości środków chemicznych, które dodatkowo uzależniają. Od lat wiele organizacji walczy o to, by na opakowaniach było wyraźnie napisane, co kupujemy i jak dany produkt wpływa na nasze zdrowie. Niektórym krajom udało się częściowo wprowadzić takie prawo, ale są to niestety chlubne wyjątki. Nie oszukujmy się, takie prawo nie jest zgodne z regułami wolnego rynku. Przecież producenci żywności dbają tylko o to by przekąski były smaczne, dążą do zwiększenia konsumpcji i swojego zysku. Liczy się tylko smak, nie zawartość i działanie produktu. 

Obesity is nowadays one of the most serious problems which our society has to wrestle with. Contemporarily an average 20- year-old weighs 9 kilos more than his peer 40 years ago. Food producers know perfectly well what most consumers subconsciously pant for, which ingredients make us want eat more and more... They use numberless quantity of chemical means that are additionally habit-forming. A great deal of various organisations have been fighting for years to force the producers to write clearly on their labels what it is inside and how it influences our system. Some countries managed to establish these regulations and only partly however they are only estimable exceptions. Let's face it, these regulations are not in line with rules of free market. It's obvious that food producers care only of the flavour and looks of their snacks what increases their profits. This is the taste what really counts not the content or its impact on our health.  


Nie jestem jakaś niezwykła, po prostu mam szczęście. Wychowali mnie mądrzy rodzice i dziadkowie, którzy od urodzenia żywili mnie tylko naturalnymi produktami. Hodowaliśmy różne warzywa i owoce w przydomowym ogródku, jadłam je prosto z krzaczka, mogłam dzięki temu poznać ich prawdziwy smak. Razem przygotowywaliśmy domowe potrawy, a kiedy podróżowaliśmy poznawałam nowe smaki. Jadłam różnorodnie, ale nigdy fastfoodów czy gotowych produktów. Nieświadomie kształtowałam swój smak i przyswajałam wiedzę na temat żywienia. Teraz ta wiedza jest we mnie, nigdy się jej nie uczyłam, dzięki rodzicom zachowałam instynkt, który mówi mojemu ciału co w danej chwili potrzebuję. 

I am not extraordinary, I'm simply lucky to be brought up by my really wise parents and grandparents, thanks to whom I have been given since my birth only natural food. We have been growing various vegetables and fruits in our garden and I have been eating them straight from the tree or bush. Thereby, I could have known their pure taste. Together with my parents I have been preparing homemade dishes and while travelling I have a chance to get to know new flavours. I have been eating diversely but never fast food or ready made products. Unconsciously I have been shaping my taste and developing my knowledge of the nutrition. Now this knowledge is simply in me, thanks my parents I kept my instinct that tells my body what it needs at the particular moment. 


Jestem absolutnie pewna, że chemia zawarta w większości gotowych produktów tępi smak, uzależnia i sprawia, że cały czas potrzebujemy czegoś słodszego, bardziej słonego, bardziej wyrazistego, smak naturalnych produktów nie jest już dla nas atrakcyjny. Jeśli w dzieciństwie przyzwyczailiśmy się do chemii to w dorosłym życiu trudno będzie nam zmienić swój smak. Nawet wyraźne napisy na opakowaniach tu nie pomogą. Te substancje po prostu uzależniają. Dlatego tak ważne jest by od najmłodszych lat uczono dzieci zdrowych nawyków i t nie jest to tylko rola rodziców, ale także szkoły. Chodzę do całkiem dobrego warszawskiego liceum i większość moich kolegów nie ma podstawowych wiadomości na temat odżywiania. Na lekcjach biologii czy chemii w ciągu trzech lat omawialiśmy na tylko jednej lekcji przestarzałą piramidę zdrowego żywienia. Zamiast jakichś skomplikowanych wiązań czy łacińskich nazw moglibyśmy uczyć się jak dbać o nasze zdrowie.

I'm more that convinced that the food chemistry, whose contains most of ready made products, impairs our taste, is habit-forming and makes us need something more salty, sweet, pronounced. The flavour of natural products is not attractive for us any longer. If in our childhood we had become accustomed to the chemistry in our food, in adult life we would have problems in changing our taste. Even clear captions on packets are here good for nothing. These substances are really habit-forming. That's why it is so important to teach children healthy habits since their youngest years. And it is not only the the parents' role but also the school's. I go to quite a good secondary school and the majority of my schoolmates knows even nothing about nutrition. Through my whole education during both biology and chemistry lessons the teachers were discussing with my class only a dated food pyramid, nothing more. Instead of learning complicated chemical bonds or Latin names students should learn how to take care of their health. 

Dzisiejszy świat jest zabiegany, to oczywiste. Ale warto czasami po prostu zatrzymać się, wsłuchać w swoje ciało. Wierzę, że prawidłowe odżywianie otwiera drogę do lepszego zrozumienia własnego ja.

Nowadays the pace of our life is definitely too fast. But sometimes it is worth stopping for a while, listening to your own body. I strongly believe that natural nutrition makes it possible to understand ourselves better and more profoundly.


Instead of a cup of coffee I prefer a cup of fresh herbs ;)

Photos: Oleszka, Mamulka 

Friday, 10 May 2013

My May (delicious) trip



Od czasu do czasu piszę tu o moich różnych uzależnieniach, dziwactwach i tak dalej..., ale dziś muszę użyć mocniejszego słowa - ten post będzie o mojej "jedzeniowej perwersji " ;) 
Zakładam, że każda normalna osoba, odwiedzając jakieś nowe miejsce, zachwyca się widokami, otoczeniem, zwiedza zabytki, ewentualnie po prostu odpoczywa... ale nie ja! Od razu po przyjeździe ruszam poszukiwać nowych wrażeń... smakowych. Czyli po prostu odwiedzam wszystkie okoliczne targi, małe sklepy, bazarki, napawam się widokiem lokalnych produktów, robię wszystkiemu zdjęcia z każdej strony, a kiedy już przeszukam i przeanalizuje nowy teren, przychodzi czas na zakupy. Wszakże samym widokiem smaku nie poznam! Przez cały wyjazd próbuję nowych smaków, porównuję, zapamiętuję. Oczywiście nie wałęsam się tylko i wyłącznie po sklepach spożywczych. Dla każdego smakosza czas święty to czas spędzony w lokalnych restauracjach. To taka świątynia nowych smaków, zapachów, kolorów... prawdziwy raj dla takich "jedzeniowych szaleńców" jak ja ;) 

From time to time I write here about my different addictions, bizarre habits and so on..., but today I have to use a much stronger word - this post is about my 'eating perversion' ;)
I suppose, that every normal person, who visits a new place, raves over beautiful sights, surroundings, goes sightseeing or is simply relaxing... but not me, I'm afraid! Just after having arrived to a new place I start looking for new adventures (but most of all these gustatory ones ;)) Actually it means I'm just visiting all the markets, corner shops, fairs nearby, feasting my eyes on local products, taking photos of everything from every angle and once I examine the whole site in a very detailed way, then it's high time to do the shopping! It's obvious that without trying you aren't able to experience the real, pure taste. During the whole trip I'm tasting brand new, exciting flavours, comparing them and trying to bear them in mind. To be sure I'm not poking around only grocery stores. For every real gourmet the time in local restaurants is simply holy. They are such temples with flavours, scents, colours... the true paradise for such an 'eating freak' like me ;)   

Von Zeit zu Zeit schreibe ich hier über meine verschiedenen Abhängigkeiten, eigenartigen Gewohnheiten und so weiter..., aber heute muss ich ein stärkeres Wort benutzen - heutige Notiz ist über meine 'Essensabartigkeit' ;)
Ich nehme an, dass jede normale Person, wenn sie einen neuen Ort besucht, begeistert sich für Aussichten, die Umgebung, besichtigt Sehenswürdigkeiten, eventuell entspannt sich einfach... aber ich nicht! Sobald ich mein Reiseziel erreiche, mache ich mich auf den, nach neuen Geschmacksempfindungen. Das bedeutet, dass ich einfach alle einheimischen Märkte, Lädchen, Supermärkte besuche, mich am Anblick von regionalen Produkten weide, allem Fotos aus jeder Seite mache... und wenn ich schon ganz und gar das ganze Gebiet durchsuche, ist es die höchste Zeit Einkäufe zu machen. Es ist doch klar, ohne probieren kann man den Geschmack nicht erfahren. Während meiner ganzen Reise versuche ich neue Geschmäcke, vergleiche sie und behalte. Natürlich treibe ich mich nicht nur auf den Lebensmittelgeschäften herum. Für jeden Feinschmecker ist die Zeit in lokalen Restaurants heilig. Das ist eine Art Tempel von neuen Geschmäcken, Gerüchen, Farben... ein Paradies für einen solchen 'Essenfreak' wie ich ;) 


A nice beginning of my (delicious) trip - Klagenfurt ;)


This Ferrari was simply stalking me the whole evening... it couldn't have been by chance ;)

Następnie przyszedł czas na Włochy, czyli moje podniebienie przybyło do raju! ;) Moje toskańskie podróże opisywałam już w zeszłe wakacje (Mediolan, Grado, Grado2, Marina Di Grosseto), a dziś serwuje Wam jeszcze większą dawkę różnorakich morskich potworów, ryb, sałatek, warzyw, owoców... Ze zdjęć wynika, że właściwie cały pobyt spędziłam tylko i wyłącznie na jedzeniu i w sumie jest w tym trochę prawdy, taki już przecież los "smakoszy" ;)

Next it is time for Italy, well... my palate is getting into paradise! ;) I have described my previous Tuscan travels during last summer (Milan, Grado, Grado2Marina Di Grosseto), and today I'm serving you again even a bigger ration of different kind of fish, seafood, salads, vegetables, fruit... It can come from my photos that during my whole stay I kept eating only, in fact you can find a kernel of true there, but you know, this is just the gourmet's fate ;)

Ostatnio zaczęła fascynować mnie historia różnych potraw, smaków... jak warunki klimatyczne kształtowały kuchnie poszczególnych krajów. Trzeba przyznać, że Włosi to prawdziwi szczęściarze, w tamtejszym klimacie można hodować prawie wszystko. Dojrzewające na słońcu warzywa i owoce smakują nieziemsko, a oliwki to prawdziwe płynne złoto dla Włochów, którzy są przekonani, że to właśnie dzięki nim pozostają wiecznie zdrowi i piękni. Sery to jeszcze kolejna sprawa, sposób konserwacji mleka, który na zawsze odmienił historię smaku. Włosi są mistrzami w produkcji serów miękkich (Mozzarela, Gorgonzola, Ricotta, Mascarpone), ale w miarę jak jedziemy na północ, a górzyste tereny zbliżają się (gdzie okres wegetacji się skraca) pojawiają się sery twarde, długo dojrzewające (Grana Padano, Parmezan, Fontina). Trudno sobie dziś wyobrazić kuchnię włoską bez pomidorów, jednak był taki czas kiedy Włosi jedli spaghetti bez sosu pomidorowego (to musiały być straszne czasy)! Pomidor wywodzi się bowiem z Ameryki Południowej (dokładnie z Peru) i dotarł do Europy dopiero po tym, jak Krzysztof Kolumb odkrył Nowy Świat. Potem musiał przejść jeszcze długą drogę zanim przestał być uważany za trujący pokarm diabła. Wreszcie wszyscy pokochali pomidora, no bo jak mu się w końcu oprzeć...;)

Lately I've been interesting in the history of flavours, dishes...and how the climate conditions were shaping the cuisine of a particular country. I assume you will agree with me that Italians are such lucky people that they can grow nearly everything. Fruit and vegetables ripening in the sun taste absolutely delicious and olives are a real, liquid gold for the Italian, who are more than convinced that it is thanks to them the Italian men (and mainly women ;)) stay healthy and beautiful for long. Cheese this is entirely another story, the way of milk maintenance, which has changed the history of taste for good. Italians are masters in producing soft cheeses (Mozzarela, Gorgonzola, Ricotta, Mascarpone) but when the North of Italy is approaching, the mountainous areas, where the growing season shortens, then hard, long-maturing cheeses appear (Grana Padano, Parmezan, Fontina). You can't imagine the Italian cuisine without tomatoes however there was such a time (a hard one)! A tomato comes from South America (from Peru to be exact) and it arrived in Europe when the New World was discovered by Christopher Columbus. Then it did work its way to European tables. Before it used to be treated as a poisonous food of the devil. Eventually everybody fell in love with a tomato, there was no one strong enough to resist this temptation, the taste of tomato is purely overwhelming, isn't it? ;) 

If you fell like tasting really good ice creams go to Italy, only ‘gelato’, trust me (this is one and only Italian word I can pronounce in Italian correctly ;p) 

As a true olive addict I had to arrange 'a little session'  under olive trees ;)

Thank you my dear sweat kitty for striking a pose fully professionally ;)

The Italian pizza this is a proper subject for a scientific thesis. Being inspired by my Italian trip I made my mind to have some fun with making and baking pizza. I got convinced that preparing the ideal, thin dough is a tough nut to crack. I do hope that pretty soon I will be capable of creating a pizza worth showing you My Dear Followers, I love you! ;) 

A na zakończenie mojej krótkiej majówki przyszedł czas na Wiedeń. Na blogu pojawiał się już wielokrotnie (wakacyjny, świąteczny, idealny). Podczas tego wyjazdu próbowałam spojrzeć na Wiedeń z trochę innej perspektywy. Zamiast na pięknych, starych budynkach, tym blasku, złocie... skupiłam się przede wszystkim na codzienności Wiedeńczyków, normalnych ludziach i ich serdecznym uśmiechu ;)

And finishing my wonderful May trip, to make it even more fabulous, I visited Wien. It was the main hero of some previous posts (a holiday one, a christmas one, an ideal one). However during this very stay I decided to look at my beloved city differently. Instead of fixing on old, beautiful buildings covered with gold and glow I have chosen to get to know everyday of Viennese, ordinary people and their friendly and welcoming smile ;)   

A wracając jeszcze do mojej obsesji na temat jedzenia, chciałabym napisać parę słów o przesławnych, wiedeńskich kawiarniach. Chociaż Wiedeń nie jest stolicą kawy to na pewno jest wszelkich kawiarni ( w których można delektować się jedną filiżanką kawy przez kilka godzin i nikogo to nie dziwi). Kawiarnia jest na każdym rogu i zwykle jest wypchana aż po brzegi. Dawniej były to miejsca spotkań uczonych, filozofów, ludzi polityki, artystów... kawa pobudzała mózg do interesujących rozmów. Także młody Adolf Hitler (jak pisze "Café Central Treasury") odwiedzał znaną Café Central próbując sprzedać swoje obrazy. Nikt ich nie chciał kupić. Zastanawiam się co by było gdyby jednak był na nie popyt, może współczesny świat wyglądałaby zupełnie inaczej... 

And coming back do my eating obsession, I would like to write some words about famous and fabulous Viennese cafes. Although Vienna hasn't got a reputation of the coffee centre for sure it is a capitol of coffee-houses, so numerous and amazing (where you can enjoy one small cup of coffee sitting at a wooden, curved table all day long and it is nothing special). You can find a cafe actually on every street, at each angle and it is still over-capacitated. Once upon a time it used to be full of scholars, philosophers, politicians and last but not least artists... the coffee inspired their minds. Even young Adolf Hitler (as it is written in 'Café Central Treasury') kept visiting cafes, one after another, trying to sell some of his works, paintings to be exact. No one wanted to buy them. Sometimes I wonder what would happen if he had sold some of them, at least one! Maybe the contemporary world would be completely different... 

Photos: Oleszka, Mamulka 
Place: Klagenfurt, Bibione, Vienna 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...