'The coldest winter I ever spent was a summer in San Francisco'. Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać. Pisząc o San
Francisco musiałam wstawić ten cytat Marka Twaina na początek ;) Nie chcę znowu
zaczynać mojego biadolenia na temat pogody, dlatego ograniczę się tylko do
powyższego cytatu, wnioski proszę wysnuć własne.
Żeby zrozumieć San Francisco trzeba
poznać jego historię. Tak naprawdę wszystko zaczęło się w drugiej połowie XIX
wieku w okresie 'gorączki złota'. Ludzie z całego świata, z różnych środowisk
zjeżdżali się do SF szukając swojego szczęścia. Dlatego do dziś miasto jest
wielokulturowe, w wielu miejscach wciąż nierówne. Na pewno warte są
zobaczenia najbardziej znane dzielnice: włoska (polecam przede wszystkim
restauracje) i chińska (polecam kupno orientalnych owoców, np. mojego kochanego
jackfruita ;)). Jednak prawdziwego ducha SF można poczuć dopiero na wybrzeżu.
Tam SF przypomina miasto ze swoich początków, ze swoją wiktoriańską zabudową,
starymi tramwajami, małymi restauracjami ze świeżymi ostrygami (chyba najlepsze
jakie jadłam dotychczas!), manufakturami ze słodyczami (to właśnie w SF zaczął
swoją działalność Ghirardelli) i pięknym widokiem na Ocean Spokojny (chyba, że
mgła wszystko zasłania :p). Całe miasto wydaje się być spokojne, skąpane w
zieleni, zupełnie odrealnione od rzeczywistości. Tu nic się nie dzieje za szybko.
'The coldest winter I ever spent was a summer in San Francisco'. I'm sorry, I couldn't stop myself from writing this Mark Twain's quote at the beginning ;) I don't want to start complaining about the weather again, that's why I only restrict myself to this above-mentioned quote, draw conclusions of your own.
If you want to understand San Francisco, you
have to get to know its history. Everything has begun in the mid-18th century,
during 'the gold rush'. People from the whole world, with different backgrounds
arrived there, trying to find their luck. That's why the city is so
multicultural today, but in many places it is still unequal. Many districts are
really worth visiting, for sure, the Italian one (I recommend especially some
restaurants) and the Chinese one (I recommend to buy some oriental fruit, e.g.
my favourite jackfruit ;)). But according to me, you can feel the real spirit
of SF only on the coast. SF resembles there the city in its early days, with
the Victorian development, old trolleys, small restaurants with amazing, fresh
oysters (the most delicious I've ever eaten!), manufactories with sweets (SF is
the place where Ghirardelli set up his chocolate business) and a beautiful sea
view (unless it is foggy :p). The whole city seems to be peaceful, leafy,
totally dreamlike. Here nothing runs too fast.
dress -
Forever21, necklace - vintage shop in L.A.
|
Obowiązkowy punkt programu czyli zdjęcie
w tle z 'Golden Bridge' (on jak zwykle za mgłą, a dzielnie się trzymam targana
przez lodowaty wiatr :p)/An unmissable
drawing card... I mean of course a shot with 'Golden Bridge' in
the background (it is as always veiled in mist and I'm keeping my spirit up
during this cool and windy day :p)
Podczas mojego pobytu w San Francisco
spędziłem jeszcze parę dni w tak zwanym 'Wine Country', czyli miejscu, gdzie
powstają wszystkie kalifornijskie wina. Godzina jazdy od San Francisco i
oczywiście pogoda szaleje, robi się ponad 30 stopni. Wszędzie rosną winogrona,
a winnice zapraszają na degustacje. A teraz przenieśmy się do Europy, w jakieś
rejony winiarskie, np. francuską Burgundię, Alzację czy włoską Toskanię. Niby
tu i tam tak samo, na każdym kroku uprawa winogron, winnice, drobne
restauracje..., a jednak coś odróżnia Europę od Stanów, coś co można zauważyć
nie tylko w 'Wine Country'. Otóż jest to odległość i infrastuktura. W Alzacji
taka degustacja wina może się spokojnie odbywać pieszo lub na rowerze, od
winnicy do winnicy jest zaledwie parę kroków, poza tym infrastuktura
komunikacyjna jest raczej przyjaźnie nastawiona do osoby bez samochodu.
Natomiast w Stanach, osoba przechadzająca się po ulicy w tamtym rejonie
zostałaby zapewne uznana za nienormalną, tam KAŻDY ma samochód i wszystko jest
przystosowane właśnie pod samochód. Także zabudowa miejska większości
amerykańskich miast wygląda zupełnie inaczej niż europejska, wszystko
zaplanowane jest z myślą o pojazdach. 'Winien' jest Henry Ford, który zrewolucjonizował
produkcję pojazdów, wprowadzając taśmę produkcyjną. W 1908 zaczął produkować
pierwsze samochody na masową skalę (słynne Fordy T), na które było stać każdego
amerykańskiego robotnika. Henry Ford odniósł sukces a całe Stany się
zmotoryzowały, przy okazji zmienił się też całkowicie widok miasta. Nie ma co
ukrywać, europejskie miasta były budowane duuużo wcześniej, nikt wtedy raczej
nie myślał o takim wynalazku jak samochód. Poza tym masowa produkcja pojawiła
się u nas później, głównie z powodu I i II wojny światowej (chociaż to właśnie
Hitler miał plany wprowadzenia pojazdu dla każdego obywatela).
Dlatego Amerykanin ze swoim XXL
samochodem (który mógłby niektóre europejskie modele schować do bagażnika ;))
czułby się zapewne nieswojo w jednej z europejskich stolic, gdzie pojazdy są
zaparkowane dosłownie wszędzie (często w dziwnych konfiguracjach). Jestem
absolutnie pewna, że Amerykanie nie są tak biegli w sztuce parkowania tak jak
my Europejczycy, możemy być z siebie dumni! ;)
Do
następnego posta! :)
During my stay in San Francisco I spent some days in so-called 'Wine Country', I mean the place where the Californian wines are produced. A short drive (about an hour from SF) and obviously the weather goes crazy, over 30 degrees. Grapes grow everywhere and vineries invite for wine tasting. And now I would like to move to Europe, in wine areas, e.g. in French Burgundy, Alsace or Italian Tuscany. At first glance here and there it is alike, wall-to-wall wine growing, vineries, small restaurants..., but something separates Europe from the United States, something what you can notice not only in 'Wine Country'. It is a distance and an infrastructure. In Alsace you can make such a wine tasting on foot or by bike, a distance from one vinery to another one is walkable, besides an infrastructure is well-disposed to pedestrians. And in the USA a person, who is taking a stroll in that district, would be probably found abnormal. There EVERYONE has a car and everything is accommodated to the car. And who is 'guilty'? Of course Henry Ford who has revolutionised transportation and American industry developing the mass production. In 1908 he manufactured the first automobile (Model T) that many middle class Americans could afford to buy. Henry Ford succeed, the whole United States has motorised and the city view has totally changed by chance. It is obvious that the European cities were built much earlier and then no one thought about such an invention as a car. Otherwise the mass production has started later in Europe, the main reason is the First and the Second World War (however the person, who planned to produce a car for every citizen, was exactly Hitler).
That's why the American with his XXLarge car (which would be able to hide some European models to the trunk ;)) would be out of his element if he were in a one of the European capitols where cars are parked really everywhere (often in strange configuration). I'm sure, that the American people are not so gifted as the Europeans and of course I think about a really hard art of parking, so we should be proud of ourselfs! ;)
Bye, bye, till the next post! :)
top - Forever21, skirt - American
Apparel
|
Place: San Francisco, Wine Country